![]() |
Muddy Waters "After the Rain" |
Jako że bez bluesa żyć się nie da, uniknąć go nie sposób pora na amerykańską muzykę w wykonaniu znanego, powszechnie szanowanego wśród miłośników bluesa bardziej współczesnego, Muddy'ego Watersa. Błotnisty Muddy znany jest większości zaraz po B.B. Kingu, z którym zresztą parokrotnie kolaborował. Można by powiedzieć, że jest on logiem współczesnej muzyki bluesowej tak jak np. Metallica jest emblematem metalu, Michael Jackson muzyki pop, Miles Davis - jazzu, Funkadelic-funku, Aretha Franklin-soulu itp. Długo by wymieniać...Blues Watersa jest bardzo charakterystyczny i trudno go pomylić z wytworami muzycznymi kogoś innym. Co jest w jego muzyce ciekawe to dawne brzmienie, nawiązujące do deltowego stylu w bluesie połączone z nowymi gatunkami bardziej europejskimi np. psychodelicznym rockiem, gitarami elektrycznymi. Słychać u Błotnistego inspirację m.in. Son Housem (starym, prostym, dobrym bluesem).
Legendarny album Watersa "After the Rain" nawiązuje do łączenia bluesa z rockiem. Jakkolwiek jest on bardzo bluesowy, warty uwagi. Zaczyna się już na samym początku odsłuchu od skargi. "I am the Blues" śpiewa ostro, rozżalenie Mud. Kawałek kopie po uszach, ciężka, zniekształcona gitara zawadzi rozpaczliwie podkreślając dramatyzm Watersa. Dodatkowo, bas, pianino, pozostałe gitary są świetne wkomponowane w kawałek. Freestylowa kompozycja, genialne oderwanie od struktury robi swoje. Utwór jedyny w swoim rodzaju. Podobnie rzecz ma się z innymi kompozycjami zawartymi na albumie. "Ramblin' Mind" kontynuuje skargi, smutek, złość. Ma się gdzieniegdzie wrażenie, że słyszy się momentami zespół Cream, jazzowe wstawki przeplatane funkiem, soulem, że o bluesie z Delty nie wspomnę. Psychodela, bluesowy smutek to coś co definiuje tę płytę. "Bottom of the sea" kolejny utwór, który tylko pogłębia szaleństwo, schizofrenię muzycznej całości. Słuchając wydaje się, że Muddy śpiewa na powierzchni rzeki a zniekształcone dźwięki gitar wydobywają się spod wody. Świetna instrumentalizacja. Organy na końcu utworu dodają klimatu . Warto też pochwalić nieskazitelną grę na harmonijce Paula Oschera. "Rollin' And Tumblin'", "Honey Bee", "Blues and trouble" bez niego nie byłyby w połowie tak dobre. Jest moc, energia. Ta płyta powinna trafić bez wątpienia do szerszego grona odbiorców. Nie ma to ja blues.
Albumowi nie można nic zarzucić. Świetne kompozycje, przede wszystkim doskonałe granie muzyków, ostry jak brzytwa wokal Muddy'ego. Czegóż można chcieć więcej?
Ocena generalna: 10/10
4 najlepsze utwory: "I am the Blues","Bottom of the sea", "Rollin' And Tumblin'", "Screamin' and Cryin'"
Najsłabsze utwory: nie stwierdzono
Przynęta muzyczna:
Ciężkie, powolne, mocne "I am the Blues"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz