poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jeff Buckley "Grace" (recenzja)

Jeff Buckley "Grace"


    Każdy szanujący się wielbiciel rocka powinien znać muzykę Jeffa Buckley'a (1966-1997). Mówi się, że ten młody człowiek wydając swoją jedyną płytę zrewolucjonizował rynek muzyczny. Jednak w czasach, gdy panoszył się grunge, syn legendarnego Tima Buckley'a był traktowany przez środowisko odrobinę po macoszemu i tak naprawdę doceniono go dopiero po śmierci. Twórczość Buckley'a juniora jest dalece emocjonalna, naładowana uczuciami, przeżyciami wewnętrznymi. Słuchając niekiedy jego wokalu ma się wrażenie, że wysłuchuje się skarg swojego najlepszego kumpla albo, że słyszy się po prostu siebie. Utożsamić się z twórczością Jeffa jest bardzo łatwo na wielu poziomach.

  "Grace" jest przepełniony świetnie zgranymi gitarami, sekcją rytmiczną i genialnym wokalem, który za każdym razem dopasowuje się do stylistyki wybranej przez wokalistę. Raz po raz Buckley śpiewa zmysłowo, bezczelnie szczerze, zaczynając od prawie szeptu a kończąc wysokim, ostrym, mocnym, pełnym pasji szaleństwie głosowym m.in "Mojo Pin", "Lover, You Should've Come Over " czy  przyprawiającym o dreszcze "So Real". Do kanonu klasyki piosenek lat 90-tych przeszły "Mojo Pin", "Grace", że o coverze allelujowym  Leonarda Cohena nie wspomnę. W utworach Jeffa z pozoru dość przystępnych, przyjemnych, melodyjnych zasiane jest ziarenko smutku, mroku, niepokoju. To sprawia, że płyta jest wielowymiarowa i ucieka od typowych klasyfikacji. Uświadczysz na niej cukier, słodycz "Lilac Wine"  i uliczny bród, zniekształcone, surowo brzmiące gitary w kawałku "So Real". Przeżycia podczas słuchania płyty gwarantowane. Tak wzruszającego, romantycznego albumu nie sposób nie wysłuchać. Ten uzdolniony wokalista i gitarzysta nigdy nie powinien być zapomniany.

Ocena generalna: 10/10
Best songi: "Lilac Wine", "So Real", "Corpus Christi Carol" "Dream Brother"

Creepy "So Real" Jeff Buckley


Romantyczne "Lilac Wine" Jeff Buckley


Anielskie "Corpus Christi Carol" Jeff Buckley

Brak komentarzy: