sobota, 4 maja 2013

Bad Bad Not Good

Bomba! Dawno, czegoś takiego nie słyszałam. Jako że, ostatnio uwiodła mnie muzyka zespołu Bad Bad Not Good stwierdziłam, że wielkim grzechem byłoby nienapisanie o nim.  Na dobry początek, wizualizacja... A oto i zespół trajga wspaniałych z Kanady:


Od strony lewej, grający na klawiszach Matthew Tavares,
w środeczku, główny granat zespołu, siejący postrach na perskusji, polskiego pochodzenia Alexander Sowinski i Pan number 3 w zielonym, szyjący na basie Chester Hansen

Mamy do czynienia z zespołem eksperymentującym, bawiących się jazzem, improwizacją, hip-hopem i elektroniką, instrumentalizacją. Mieszanka wybuchowych gatunków, odświeżająca cały jazz, jaki tylko powstał. Nowatorskie podejście daje zupełnie nowy wymiar jazzu. Nigdy czegoś takiego moje uszy nie słyszały...Jeśli o nich nie zrobi się głośno, to utracę wiarę w ludzkość. Jeśli teraz pomyślisz sobie...Eee tam nudy, trudny jazz to jesteś w dużym błędzie, bo ta muzyka nie jest starym, zardzewiałym, nudnym jazzem a czymś ciekawym i wciągającym.
Coś, co mnie uderzyło podczas słuchania ich dwóch płytek jest ich zgranie. Jamują sobie razem jak równy z równym. Doskonale się uzupełniają. Grają jak stare wygi.Bardzo dobrze budują kawałki. Najpierw grają wolno, pozniej nabierają tempa, osięgnięty zostaję szczyt/punkt kulminacyjny utworu. Wszystko ma sens w tym graniu. Zdarzają się ciche momenty, które czemuś służą na tej płytce:) Tworzy się klimat, nastrój.
Sporo kawałków coverowali, jeden z nich uwielbiam, a jest utwór Jamesa Blake'a "Limit to your love"
z ich drugiej płyty BBNG 2

A teraz trochę muzyki: elektronika z jazzem i hip hopem? Czemu nie :)


I kolejny utwór z tej samej płyty na koniec mojego artykuliku, miłego słuchania.




Brak komentarzy: