![]() |
Kiki Pau "Pines" |
Kiki Pau, cóż to za zespół. Powiem szczerze, dawno tak eklektycznej muzyki nie słyszałam. Kiki łamie tą płytą wszystkie normy pozwalające na zaklasyfikowanie zespołu do jednego, określonego gatunku. Muzyki tej nie da się zaszufladkować, wrzucić do jednej kategorii. A usłyszeć można w tej muzyce naprawdę dużo.
Za każdym razem, kiedy się słucha tej płyty odkrywa się nowe brzmienia, nowe "obrazy", które się przeoczyło wcześniej. Kawałki są dłuższe, ale ich długość jest jak najbardziej uzasadniona. Utwory świetnie nabierają tempa i nadają klimatu albumowi. Aranżacje i kompozycja utworów potrzebują tego trochę wydłużonego czasu, żeby słuchacz/słuchaczka mogli lepiej odnaleźć się w onirycznym, psychodelicznym, energetycznym klimacie muzycznym. Tak naprawdę wcale nie odczuwa się długości wysłuchiwanych utwór, wręcz przeciwnie czasami chce się, żeby piosenki trwały dłużej.
Utwory zaczynają się leniwie, niepozornie. Od razu, na początku płyty usłyszeć można z czym mamy do czynienia. Ambientowe szumy, przypominające wiatr w jakimś odosobnionym, dalekim, zimnym miejscu. Dzwonki przyczepione do sań, które są ciągnięte w zimową śnieżyce, w dalekiej Laponii i dołączająca się gitara elektryczna, ciepły bas, cicha perkusja.Efekty gitarowe zmieniają brzmienie i przenosimy się w rejony psychodeliczne.Bluesowa harmonijka dodaje rock-bluesa. Usłyszeć można nawet sielankowo brzmiący flet. Subtelny, senny, rozmarzony wokal uzupełnia muzykę. Gitara z efektami nie pozwala na wyrwanie się ze świata psychodeli.
Podobnie jest z pozostałą muzyką. Utwór "Pines" przypomina chodzenie po dnie oceanu i słuchanie muzyki z głębin morza albo bycie w stanie nieważkości w kosmosie.Zaczyna się od pomrukiwania basu, potem dołącza się do niego ciepłe brzmienie gitary, gdzieniegdzie, przez kilka sekund da się usłyszeć hawajskie rytmy, efekty gitarowe, oddalone echo-brzmienie cudnie wypełnia utwór, a gitara i jej wyższe dźwięki pieszczą ucho.
Płyta jest bardzo spójna. Utrzyma w klimacie onirycznym ale i energetycznym. Na te 4 utwory, nie sposób jest znaleźć kawałka, który nie pasowałby do albumu.Wszystko ze sobą świetnie współgra i się uzupełnia. Z każdym utworem album staje się lepszy. To co jeszcze zwraca uwagę to właśnie mnogość styli, które można usłyszeć. Elementy rockowe, bluesowe, flet (może folkowe?) ambientowe. Pełen wybór, a ucho się cieszy.:)Ocena generalna - 10/10 za style, aranżacje, utrzymywanie klimatu przez 15 min. i niepowtarzalność
Ulubione utwory - wszystkie 4
2 komentarze:
Piękna okładka płyty, to od razu przyciągnęło mój wzrok :) Posłucham sobie dzisiaj wieczorkiem tych piosenek :)
PS Blog się rozrasta w oczach, mega dużo ciekawych wpisów!
A dzięki Ela! Mam nadzieję, że spodoba Ci się ten album.
Prześlij komentarz