poniedziałek, 17 marca 2014

Gustav Holst i jego słynne "Planety"

     
Gustav Holst
         Gustav Holst (1874-1934), to kompozytor znany głównie z genialnej suity "Planety". Zainspirował nią wielu słynnych twórców m.in. Johna Williamsa, który pod wpływem owego holstowskiego dzieła napisał muzykę do "Gwiezdnych Wojen". Gustav Holst był świetnym nauczycielem i kompozytorem, który w swojej twórczości sięgał do astrologii, poezji.

Planety
 
     Jak to w muzyce klasycznej bywa, "planetowe" utwory są dość rozbudowane, długie. Wymagają więc odrobinę cierpliwości i skupienia od słuchacza bo wiele się w nich dzieje muzycznie. Holst komponując "Planety" wzniósł się na wyżyny swoich możliwości artystycznych.
     
       Album rozpoczyna się od utworu "Mars, the Bringer of War", który w brzmieniu przypomina odrobinę muzykę z "Gwiezdnych Wojen". Kompozycja rozpoczyna się groźnie. Trąbki, bębny podkreślają charakter wojenny utworu a pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi do głowy podczas słuchania kawałka to czasy hitleryzmu, niemieckie przemarsze z uniesionymi rączkami ku czci jednego z największych morderców w historii. Ta walka, destrukcja jest dobrze podkreślona przez buntowniczo brzmiące skrzypce i rytmiczne werble. W 2.04 min. utworu do niszczycielskiego kibicowania angażuje się róg myśliwski, dzielnie prowadząc do chwały, zwycięstwa. Następuje wyciszenie, spowolnienie tempa, jakkolwiek nadal występuje cykliczna wymiana siły i poddania. Tak jak by się obserwowało przypływy i odpływy fal.
       Drugi utwór zatytułowany "Venus, the Bringer of Peace" jest zupełnym przeciwieństwem pierwszej kompozycji. Po wysłuchaniu dosłownie początku kawałka odczuwa się błogość, rozkosz. Kompozycja jest miłą odskocznią od agresywnego, twardego Marsa. Utwór rozpoczyna się sielsko-anielsko. urokliwie, delikatnie, uroczo, pięknie, zmysłowo, nastrojowo.W odróżnieniu od "chropowatości" Marsa, kompozycja "Venus, the Bringer of Peace" cechuje się gładkością. Obój wymusza spokój w pierwszych minutach, wtórują mu flety, potem skrzypce, które nadają elegancji, piękna, niepowtarzalności i tajemniczości. Słuchając ma się wrażenie, że obserwuje się nieziemsko atrakcyjne, estetyczne zjawisko. Wszystkie instrumenty do siebie pasują, wzajemnie się uzupełniają i prowadzą ze sobą udany flirt. Pomysłowo włączone w utwór organy nadają wrażenie niebiańskości, eteryczności. Zdawać się może, że "Venus" jest lekka jak piórko.
  "Mercury, the Winged Messenger" jest kompozycją "dzieciństwa". Tak frywolnego, figlarnego, przeplatanego magią utworu nie sposób znaleźć nigdzie indziej, jak tylko na holstowskim albumie.Flet piccolo, dzwonki są w tej kompozycji niezastąpione i świetnie nadają aurę żartobliwości, lekkości. Żywy utwór zmienia tempo na wolniejsze w 1.50 min. Oczami wyobraźni widzi się matkę uspokajającą w objęciach żywego, niesfornego malucha w jakimś kwitnącym sadzie.
W utworze "Jupiter, The Bringer of Jollity"  dzięki skrzypcom, trąbom, bębnom , talerzom, rogom myśliwskim, trąbkom podkreślony zostaje motyw wędrówki, dorastania człowieka, radości, poznawania świata. Można by powiedzieć, że "Jupiter" jest zapisem muzycznym ekscytacji procesu poznawania i wędrówki. "Saturn, the Bringer of Old Age" zaczyna się bardzo spokojnie. Flety, wiolonczele, nisko brzmiące skrzypce, kreują wrażenie tykającego w utworze zegara. Fagot, wolno grające skrzypce uspokajają. Trąbki w min. 1.46 brzmią dostojnie, królewsko, dumnie, ale nie wyniośle. Jest to bardzo ciekawa kompozycja, w której nie brak jest napięcia, nostalgii. Usłyszeć w niej można spokój - opanowanie, emocje - siłę, delikatność - moc, wiek - mądrość. Wszystko to zostaje podkreślone przez mistrzowskie użycie instrumentów dętych. Harfy w 6.12 min. nadają powabu, lekkiej, przyjemnej senności połączonej z subtelnością skrzypiec. Flety na dokładkę dodają magii, perfekcji i doświadczenia. Jest to kompozycja doskonała. W "Neptune, The Mystic" po raz kolejny można odnieść wrażenie, że słucha się bajki, czegoś magicznego, czystego. Na początku dominuje minimalizm w kompozycji. Usłyszeć można flety, harfy, następnie bajkowy ksylofon, bębny, skrzypce. Jednym słowem powtórka z bajek disney'a . Ze wszystkich kawałków "Planet" Neptun brzmi najbardziej tajemniczo. Jego planeta po wysłuchaniu albumu Holsta jawi się jako odległa, chłodna, intrygująca przez ukrycie. Trąbki, flety brzmią delikatnie, tak jakby grały z oddali, nasycają całą kompozycję eterycznością. W 5.51 min. słychać anielską wokalizę, która nadaje aurę mistycyzmu, wrażenia podróży poza ciało w najgłębsze zakamarki duchowe. Samo piękno... Zmiana klimatu następuje w 7 minucie utworu, kiedy to dochodzi do hipnotycznego transu, z którego nie sposób się wyrwać. W tej muzyce widzi się marynarzy w objęciach syren.
Najmniej przemawia muzycznie utwór "Uranus, the Magician", gdzie trudno jest zrozumieć ciągłe zmiany w utworze. Najpierw dostojnie brzmiące trąbki, wyzywające bezwstydnie bębny a zaraz potem żartobliwe puzony i fagoty, ksylofony, talerze. Raz poważnie, a raz zabawnie jak w kabarecie. W 3.50 min ma się wrażenie, jakby obserwowało się marsz słoni, patos połączony z groteską, humor z powagą, spokój z grozą. Magicznie zmienny utwór, za którym trudno jest nadążyć.

Ocena generalna 8,5/10

3 najlepsze utwory: "Venus, the Bringer of Peace", "Saturn, the Bringer of Old Age", "Neptune, the Mystic"

"Venus, the Bringer of Peace" Gustav Holst


"Saturn, the Bringer of Old Age"


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

szczególnie lubię czytać o planetach