poniedziałek, 24 marca 2014

Magma - "Kobaïa"

   
Muzycy Magmy  w charakterystycznych naszyjnikach z logo zespołu. 
     Magma, zespół który powinien znać każdy wielbiciel progresywnego rocka czy jazzu. Bez dwóch zdań, nie znasz, nie wiesz co tracisz. Ten francuski zespół zmienia postrzeganie muzyki, a także jej oceniane. Skład bandu na przestrzeni lat ulegał zmianom. Aktualnie gra w nim ośmioro muzyków, na czele z legendarnym założycielem i niezwykle uzdolnionym perkusistą Christianem Vanderem. Początki działalności sięgają lat 70, kiedy to nagrany zostaje debiutancki krążek "Kobaïa" na którym usłyszeć można fikcyjny kobajański.(Takowy język nie istnieje, został on wymyślony przez Vandera.) W brzmieniu przypomina niemiecki, ale ażeby dodać sobie dziwności, oryginalności, ażeby hipstersko-awangardowo było i dobrze oddawało klimat wszelkie nowe zabiegi, nazewnictwo wskazane.:)  Jakkolwiek, już bez złośliwości płyta Magmy jest świetna, godna uwagi.

"Kobaïa"
        Album "Kobaïa" jest niewątpliwie krążkiem od którego warto zacząć słuchanie Magmy. Nie jest on na tyle wariacki, aby zniechęcał ani na tyle jednostajny, aby usypiał, niecierpliwił. Generalnie jest on mieszanką gatunkową. Usłyszeć na nim można rock progresywny, folk, awangardę, funk, fusion, jazz, gdzieniegdzie groteskową operetkę, muzykę klasyczną.
      Utwór "Kobaïa" dobrze ukazuje jakość całej płyty. Trąbki, perkusja, linia basowa, gitary, specyficzny folkowo-ludowy wokal są po prostu mistrzowsko zgrane. Słuchając odnosi się wrażenie, że perfekcja jest możliwa w muzyce. Awangardowe piski trąbek intrygują. W 4.06 minucie słychać okrzyki kobajańskie, po nich odkrywamy awangardowe zakamarki kawałek po kawałku. Spokojne flety uspokajają zagmatwane harmonię i płynnie przechodzą w ethno-jazzowe klimaty. Saksofony są tutaj niezastąpione i dobrze komponują się z całą paletą  funkowych, niesfornych dźwięków gitarowych. W większości piosenek widać tkz. puszczone "oczko" w stronę miłośników jazzu. Na każdym z utworów usłyszeć można dobre, solidne, niekiedy zwariowane kompozycje. Zdaje się, że improwizacja jest połączona na stałe z tym zespołem. Często następują w utworach zmiany klimatu, tempa. Występują również repetycje tematu.  Pewne utwory zaczynają i kończą się podobnie, tak samo, tymi samymi instrumentami, w takiej samej sekwencji. Co bywa dosyć przerażające, przyprawia o ciarki na plecach (np. "Thaud Zaia"). Utwory bywają mroczne, nieprzewidywalne, smutne, a za chwilę są frywolne, figlarne. "Auraë" zaczyna się od żałobnie brzmiącego fortepianu, żałosnego śpiewu, potem uspokajających, sielskich fletów, perkusji tworzącej atmosferę zagrożenia, odważnie brzmiących trąbek. Instrumenty zmieniają się często, przekształcając tym samym nastrój konkretnego kawałka. Słuchając pojedynczego utworu Magmy słyszy się ich tak naprawdę wiele, w jednej kompozycji. Awangarda bije po uszach zwłaszcza w utworach: "Stöah" "Mûh" oraz większości pozostałych kompozycji. Groteskę usłyszeć można w numerze "Stöah", gdzie zabawa w operetkę rockowo-jazzową jest muzykom niestraszna. Za każdym kolejnym odsłuchem w Magmie odnajduje się rzeczy nowe, niezauważone wcześniej. 

Ocena generalna - 10/10


"Thaud Zaia"


Jazzowo-funkowo-awangardowe igraszki "Aina"


"Aurae"

3 komentarze:

nihil reich pisze...

Jeśli debiutowi dajesz 10/10, to ile masz zamiar dać MDK? Mniej niż 15/10 się w takiej sytuacji nie godzi ;)

Flora pisze...

A żeby tylko 15 :)

Małgośka pisze...

ufff... byłam wczoraj na koncercie Magmy w Pradze - coś niesamowitego!!! Płyta to pikuś, koncert powalał na kolana, publika oszalała! Wydarzenie życia, pomimo, że jestem juz wybredna w wyborze koncertów, czaaad!